|
Człowiek czy duchowny? Która natura jest prawdziwa?[O] [NZ] |
|
Autor |
Wiadomość |
|
Broszka
Zagubiony w drodze
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Błękitne myśli
|
Wysłany: Pią 20:35, 09 Maj 2008 Temat postu: Człowiek czy duchowny? Która natura jest prawdziwa?[O] [NZ] |
|
|
Osssyt. O wytknięcie błędów pokornie błagam.
Jeden.
- Ojcze zgrzeszyłam?- rozległ się głos po drugiej stronie konfesjonału. Siedziałem już od dwóch godzin, wysłuchując daremnego wołania o pomoc i rozgrzeszenie do Boga. Mimo iż złożyłem śluby czystości zaledwie kilka lata wcześniej, od tamtego czasu, moje poglądy na temat religii i kościoła katolickiego diametralnie się zmieniły. Już dawno przestałem wierzyć w szczerą skruchę, grzesznej jednostki ludzkiej, czy jakiekolwiek przejawy zbawienia. Zupełnie inaczej interpretowałem biblie niż większość śmiertelników, analizowałem poszczególne wersety, podważałem dogmaty, zapisywałem w pamiętniku herezje. Lecz mimo wszystko wierzyłem w Boga, kochałem, przestrzegałem przykazań. Usprawiedliwiałem się prostym podejściem, że przecież człowiek musi wierzyć w c o k o l w i e k.
Dusiłem się, w tym habicie i białym kołnierzyku. Czarne szaty zżerały mnie od środka.
Wiedziałem jednak, że bez tego cierpienia niczego nie osiągnę, że tylko będąc księdzem mogę w jakiś sposób dotrzeć do ludzi, przemówić im do rozumu, być może troszkę namieszać w ich uporządkowanym świecie, pełnym początków i końców.
Spojrzałem nerwowo na zegarek, dochodziła szesnasta. Wyszedłem z konfesjonału, rozglądając się po kościele. Mrok, rozświetlany jedynie nikłymi promieniami zachodzącego słońca, padającymi z małych, zakratowanych okien, zawsze mnie przerażał. Bałem się, czyhającego na mnie, gotowego wyskoczyć zza ołtarza, szaleńca. Lęki te podsycało we mnie zapewnie nocne czytanie horrorów.
***
Dlaczego postanowiłem służyć Panu właśnie tutaj, w tej małej, nie znanej nikomu miejscowości w Malinalco, w Hiszpanii ? Zawsze prościej jest dotrzeć wpierw do małej liczby osób, potem może iść już tylko z górki. Wiedziałem, że uświadomię chociaż cząstkę, tego niedoinformowanego świata, uleczę kilka ran. Posłużę się słowem.
***
Pewnie myślicie, że od zawsze chciałem służyć Bogu ? O nie, tutaj was zdziwię. W młodości kochałem. Ba, ja wręcz szalałem za pewną dziewczyną. Miałem wtedy 21 lat. Teraz mam 29. Szmat czasu, naprawdę.
Anna nie była wcale piękna, inteligentna, ani bogata. Po prostu była. Wiedziała kiedy można coś powiedzieć, a kiedy lepiej milczeć. Wymykałem się w nocy z domu by móc pobyć z nią choć przez chwilę, popatrzeć, pospacerować. Ona jednak odeszła nagle czyniąc pustkę w moim życiu. Zabrała ją nieubłagana i nieprzekupna śmierć, która, niczym najzdolniejszy artysta, uwieczniła jej jasny portret na zawsze, głęboko, w ziemi.
Moje serce zostało wtedy pogrzebane wraz z jej białą trumną. Jestem pewny, że nigdy nie będę kochał, tak jak wtedy. Nie pozwolę sobie, zresztą nie mogę.
Jestem duchownym.
***
Audrey, przybyłaś tutaj tak niespodziewanie. Zjawiłaś się, pewnego czerwcowego wieczora, prosząc o możliwość spowiedzi. Weszłaś, spuszczając pokornie swoje piękne oczy, obciągając, i tak już zbyt długą, sukienkę. Długo rozmawialiśmy, o Tobie, Twoich ideałach, rodzinie, życiu. Miewam złudzenia, jakoby znalibyśmy się od wielu lat.
Jesteś tak inna od tych wszystkich, głośnych i grzesznych dziewcząt, niewinna i pokorna.
Od czasu owej szczęśliwej nocy, przychodzisz do kościoła nazbyt często, widzę to. Oczywiście nigdy nie jesteś sama, zawsze w towarzystwie przyjaciółek lub narzeczonego. Chciałbym kiedyś udzielić wam ślubu, móc wziąć, chodź troszkę, udział w Twoim szczęściu. Myślę, że może zostaniemy kiedyś przyjaciółmi, a dzięki temu będę mógł podzielić się z Tobą moimi aspiracjami i marzeniami- jestem pewien, iż ty na pewno zrozumiesz.
Przepraszam za to, iż przypadkowo dotknąłem wtedy Twojej dłoni. Naprawdę mi przykro, byłem chyba lekko nieprzytomny. Ty jednak zachowałaś całkowitą trzeźwość umysłu i cofnęłaś, swą śniadą, dłoń, spuszczając oczy.
Przepraszam, jestem, tylko, człowiekiem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Donova
Pani Wszystkich Umysłów
Dołączył: 21 Wrz 2007
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Secret Fantasy World
|
Wysłany: Sob 10:23, 10 Maj 2008 Temat postu: Re: Człowiek czy duchowny? Która natura jest prawdziwa?[NZ] |
|
|
Broszka napisał: Mimo iż złożyłem śluby czystości zaledwie kilka lata wcześniej (...) |
Tutaj taka zwykła literówka
Broszka napisał: Przepraszam za to, iż przypadkowo dotknąłem wtedy Twojej dłoni. Naprawdę mi przykro, byłem chyba lekko nieprzytomny. Ty jednak zachowałaś całkowitą trzeźwość umysłu i cofnęłaś, swą śniadą, dłoń, spuszczając oczy.
Przepraszam, jestem, tylko, człowiekiem. |
Wydaje mi się, że te przecinki są zbędne. Nie wiem, czy może zrobiłaś to umyślnie, chcąc oddzielić od siebie pojedyńcze słowa, ale moim zdaniem one są nie na miejscu...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Soul
Przeklęta
Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gehenna Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:42, 16 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Godzinka lekcji mi się urwała, więc w końcu znalazłam czas by wpaść do tego działu
Co do opowiadania. Podoba mi się, widać, że posiadasz talent literacki. Historia na pierwszy rzut oka banalna, tak napisana przyciąga i zachęca do dalszego czytania. Poza kilkoma potknięciami interpunkcyjnymi przyczepić mogę się tylko do jednego: za krótko.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Donova
Pani Wszystkich Umysłów
Dołączył: 21 Wrz 2007
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Secret Fantasy World
|
Wysłany: Pią 22:13, 16 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Swoją drogą ostatnie zdanie jest wspaniałe, kto się ze mną zgodzi?
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Broszka
Zagubiony w drodze
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Błękitne myśli
|
Wysłany: Sob 22:17, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Interpunkcja to rzeczywiscie moj slaby punkt, choc nadmiar przecinkow w tym wypadku moze oznaczac to ze chce pokazac spokoj tej opowiesci, przeciegnac ja.
Dziekuje za opinie
Dwa.
Pewnego słonecznego dnia, odwiedziłem umierającą kobietę. Nigdy wcześniej nie miałem styczności ze śmiercią ; gdy umierała Anna, płakałem tylko ja i jej ojciec.
Nad tą kobietą płakało pół miasta, jeszcze zanim tak naprawdę odeszła. Trzymając jej zimną dłoń, rozmyślałem nad sensem śmierci.
Po raz pierwszy zwątpiłem w to, iż Bóg może wszystko. Jeśli tak to dlaczego nie pokona szatana? Natomiast skoro kocha nas nade wszystko, to po co karze, tak, jak napisano w opisie stworzenia świata? Bylibyśmy mu o wiele bardziej wdzięczni, gdyby po prostu zapewnił nam szczęście.
Z drugiej jednak strony, dzięki uczuciu smutku i gniewu, potrafimy docenić te ulotne chwile r a d o ś c i. Umiemy kochać, bo wiemy, że każda chwila, którą spędzamy tu na ziemi, może być naszą ostatnią. Gdyby było mnie na to stać, kupiłbym kamerę i rejestrował każdą przeżytą minutę mojego życia.
***
Siedziałem w konfesjonale, a złość przepełniała mnie całego. Nikt nie przyszedł, więc traciłem cenne minuty, które mógłbym poświecić na czytanie biblii i opracowywanie kazania.
Ponadto zirytowało mnie kilka słów usłyszanych przed kościołem. Jakaś młoda dziewczyna podeszła do mnie i powiedziała:
-Jeśli ksiądz potrzebuje rady, proszę przyjść do mnie. Za drobną opłatą opowiem księdzu
w s z y s t k o co wiem o miłości i kierowaniu kościołem. Przeczytałam wiele książek- patrzyłem na nią przez chwilę z odrazą. Naiwna, głupia gąska, myślała, że w książce można wyczytać wszystko.
Było mi jej przez chwilę żal- najprawdopodobniej nigdy nikogo nie kochała.
Już w dzieciństwie nienawidziłem osób, które wypowiadały się na tematy, o których nie miały bladego pojęcia. Po co ktoś wypominał mi sens miłości, skoro sam był zbyt słaby, by pokochać kogokolwiek ?
Ci wszyscy nędzni ludzie krzyczeli nieporadnie, za miłością, pouczali ją, dawali dobre rady. Wykuwali się na pamięć poematów, piosenek, wierszy, cytowali zachłannie, wyciśnięte
słowa. Twierdzili, że rozumieją; żal, smutek, tęsknota.
Lecz oni nigdy nie czuli się bezbronni, wobec skrzydeł Amora. Nie patrzyli z zachwytem, głęboko w oczy, widząc nieboskłony, przetłumaczone na ziemski gwiazdy. Nie budzili się szczęśliwi. Nie płakali także ranieni, nie tęsknili, nie czuwali przy łóżku szpitalnym, nie żałowali. Nie żyli.
***
Dziecino, jesteś taka młodziutka, nie wiesz nic o życiu. Przepraszam, że wyżyłem się wtedy na Tobie, naprawdę przepraszam. Nie będę próbował się tłumaczyć, nie powinienem, byłem zły, zbyt pewny siebie. Podeszłaś drżąc, do konfesjonału, pięć minut przed końcem spowiedzi. Krzyczałem na Ciebie, wiem, nie powinienem. Mówiłem bezpodstawnie, że te pięć minut nie wystarczy takiej grzesznicy, jak Ty. Audrey, nie wierz mi, to nieprawda. Jesteś świętsza od Maryji dziewicy, naprawdę. I o wiele piękniejsza. To co nastąpiło potem… nadal nie mogę uwierzyć. Uderzyłem Ciebie, moją jedyną przyjaciółkę, w kościele. Nie myślałem o Bogu, nie myślałem o niczym. Po prostu uderzyłem Cię, a uderzenie Twoich włosów o posadzkę, było najgłośniejszym dźwiękiem jaki w życiu słyszałem. Patrzyłaś na mnie, ze strachem, a ja bałem się, że szatan mnie opętał i że to wszystko… dzieje się naprawdę. Przepraszam, tak bardzo przepraszam.
Pochwyciłem twoje kruche ciałko, i tuliłem je mocno. Krzyczałem gorzkie „wybacz mi”, tuliłem cię, wbijałem palce w Twoje potargane włosy. Przez chwilę się opierałaś, biłaś mnie po plecach, krzyczałaś, ostatecznie jednak łkaliśmy wtuleni w swoje ramiona. Jest mi Ciebie tak bardzo żal, niczym nie zasłużyłaś sobie, na takie traktowanie. Tak bardzo jest mi przykro. Myślę jednak, iż zrozumiałaś, patrzyłaś na mnie przez chwilę, po czym ujęłaś moje dłonie i ucałowałaś je. Było mi strasznie głupio, kochana. Odwzajemniłem Twój gest. Przepraszam.
Twoje palce pachną słono, a oczy przekreślone są, zbyt ciemną, kreską.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Soul
Przeklęta
Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gehenna Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:46, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Kolejna cudowna cześć wspaniałego opowiadania. Mama nadzieję, że następna pojawi się równie szybko
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Broszka
Zagubiony w drodze
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Błękitne myśli
|
Wysłany: Nie 9:21, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Błędów masa, wiem. Za chwilę wyjeżdżam.
Trzy.
Gdy wszedłem wtedy do kościoła, miałem nadzieje iż nie płacze prze ze mnie. Siedziała w ławce, ubrana w brązową spódnice i białą bluzkę. Swoje sięgające do pasa włosy spięła wysoko. Trzęsła się. Podszedłem do niej, odruchu poprawiając biały kołnierz, i wygładzając dłońmi czarną do ziemi szatę.
- Dlaczego płaczesz?- zapytałem kładąc dłoń na jej ramieniu. Wiedziałem, że nie powinienem, lecz tak jak w przypadku poprzedniego incydentu, nie mogłem się powstrzymać.
Spojrzała ma mnie błyszczącymi i załzawionymi, w tej chwili, oczami i potrząsnęła głową.
- Raczej za kim …- przymknęła powieki i przechylając głowę, położyła policzek na mojej, trzęsącej się w, dłoni. Zauważyłem, że nie była umalowana, a i tak przypominała mi, bożyszcze sprzed lat, swoją imienniczkę- Audrey Hepburn. No, może była bardziej opalona, i zapewnie mniejszą uwagę przywiązywała do stroju. Cofnąłem dłoń, dochodząc do przykrego i zapewne nieomylnego wniosku, iż to właśnie owy dotyk sprawia mi tak wielką przyjemność.
- Płacze za Tobą- przestała na chwilę łkac, lecz jej oczy nadal były błyszczące. Pociągnęła kilka razy nosem, a ja nie mogłem już dłużej. Moja dłoń znów spoczęła na jej gładkim policzku. I pocałowałem ją, tak jak nigdy jeszcze nie całowałem nikogo. Musiało to zapewnie wyglądać dziwnie- ksiądz i dziewczyna w kościele. Lecz wtedy o tym nie myślałem, byłem po prostu ja i Ona. Choc wtedy sam jeszcze tego nie rozumiałem, uczucia eksplodowały we mnie. Uczucia do których nigdy nie dotarła Anna, a może wtedy ich we mnie nie było ? Zapomniałem o ślubach czystości, bo do jasnej cholery, czy ktoś może zabronić mi być człowiekiem ? Audrey oderwała się ode mnie, patrząc ze strachem w moje oczy. Ona chyba też zapomniała, że jestem zakazanym owocem, grzechem, karą. Była zbyt młoda by zrozumieć. Ja zapewne tez. Wybiegła ze świątyni, zostawiając przez nieuwagę, obszytą cekinami, torebkę. Dotknąłem powoli swoich ust. Co ja zrobiłem? Złamałem przysięgę, według, której chciałem żyć. To była rozkosz, której zabroniono mi smakować. Zakazano mi kochać kogokolwiek. Wymarłe, potępione ideały zmiany świata, czy pogrzebana, niepewna miłośc ? Co miałem robic ? Nie chciałem porzucać niczego.
***
- Jakie są Twoje grzechy ?- zapytałem, ziewając znużony i zamknięty w konfesjonale.
- Znasz je- wzdrygnąłem się. Po drugiej stronie, za tą śmieszną kratą, klęczała Audrey.
- Ty znasz moje …- wyjąkałem. Nie widziałem jej wyraźnie, lecz słyszałem po tonie głosu, że jest zdenerwowana.- Miłośc nie jest grzechem kochanie.
- Nasza jest- chciałem ją mieć w tej chwili dla siebie, dałbym wszystko by nie było między nami tej kraty, kościoła, kołnierza. Byśmy byli tylko ja i Ona. Błądziłem dłonią po owych feralnych kratach, próbując pozbierać myśli. Byłem tak szczęśliwy. Kochałem. Audrey błądziła ustami, mylnie wyszukując opuszków moich palców. Nie chciałem jej krzywdzic, a wiedziałem, że to nieuniknione.
- Miłość jest czymś najmocniejszym na świecie, a jednak nie można wyobrazić sobie nic bardziej skromnego- zacytowałem. Czyż pożądanie nie jest uczuciem czysto ludzkim ? Tak bezgrzesznym i niewinnym jak sam Bóg ? Dlaczego to mi dane było miotac się pomiędzy dwoma, tak różnymi, a jednak podobnymi skrajnościami ?
***
Klęczałaś długo przy konfesjonale, moja najdroższa, zdecydowanie zbyt długo. Wyglądac to mogło bardzo podejrzanie, a przecież my nie chcemy podejrzń, prawda? Oh, Audrey, dlaczego to uczucie dopadło nas tak … niespodziewanie? Zaskoczyło mnie, Ciebie zapewne też. Lecz z ręką na sercu przyznaje, że kocham. Patrząc na Ciebie, czuję się tak cudownie bezbronny. Biały kołnierz przestaje mnie dusic, a czarna, zobowiązująca szata nie istnieje. Dlaczego teraz? Mój świat zaczyna legnąć w gruzach, nie chcę rezygnować, ani z ambicji, ani z miłości. Wiem, że kiedyś będę musiał wybrać, lecz czuje, że jedno oderwane od drugiego nie da mi szczęścia. Co mam robić ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|